Wieść o Jezusie

Tekst Ewangelii (Mt 14,1-12): W owym czasie doszła do uszu tetrarchy Heroda wieść o Jezusie. I rzekł do swych dworzan: «To Jan Chrzciciel. On powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze w nim działają».

Herod bowiem kazał pochwycić Jana i związanego wrzucić do więzienia. Powodem była Herodiada, żona brata jego, Filipa. Jan bowiem upomniał go: «Nie wolno ci jej trzymać». Chętnie też byłby go zgładził, bał się jednak ludu, ponieważ miano go za proroka.

Otóż, kiedy obchodzono urodziny Heroda, tańczyła córka Herodiady wobec gości i spodobała się Herodowi. Zatem pod przysięgą obiecał jej dać wszystko, o cokolwiek poprosi. A ona przedtem już podmówiona przez swą matkę: «Daj mi – rzekła – tu na misie głowę Jana Chrzciciela!» Zasmucił się król. Lecz przez wzgląd na przysięgę i na współbiesiadników kazał jej dać. Posłał więc [kata] i kazał ściąć Jana w więzieniu. Przyniesiono głowę jego na misie i dano dziewczęciu, a ono zaniosło ją swojej matce. Uczniowie zaś Jana przyszli, zabrali jego ciało i pogrzebali je; potem poszli i donieśli o tym Jezusowi.


Komentarz: Rev. D. Joan Pere PULIDO i Gutiérrez (Sant Feliu de Llobregat, Hiszpania)

«Doszła do uszu tetrarchy Heroda wieść o Jezusie»

Dzisiejsza Liturgia zaprasza nas do kontemplacji niesprawiedliwości: śmierci Jana Chrzciciela; i zarazem do odkrycia w Słowie Bożym potrzeby jasnego i konkretnego dowodu naszej wiary, aby wypełnić nadzieją świat.

Zachęcam was do skupienia naszej refleksji na postaci tetrarchy Heroda. W rzeczywistości dla nas jest on anty-świadkiem, ale pomoże nam wskazać kilka ważnych kwestii dla naszego świadectwa wiary na tym świecie. «Doszła do uszu tetrarchy Heroda wieść o Jezusie» (Mt 14,1). Stwierdzenie to podkreśla postawę pozornie poprawną, ale nieszczerą. Rzeczywistość którą odnajdziemy dziś w wielu ludziach, a być może także w nas. Wiele osób słyszało o Jezusie, ale kim On jest naprawdę? Jakie osobiste zaangażowanie łączy nas z Nim?

Po pierwsze, konieczne jest podanie poprawnej odpowiedzi; ta tetrarchy Heroda nie jest niczym innym jak niejasną informacją: «To Jan Chrzciciel. On powstał z martwych» (Mt 14,2). Brakuje nam tu stwierdzenia Pawła pytanego o Jezusa: «A wy za kogo Mnie uważacie?» Odpowiedział Szymon Piotr: ‘Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego’» (Mt 16,15-16). I ta wypowiedź nie pozostawia miejsca na strach czy obojętność, ale otwiera drzwi do świadectwa na podstawie Ewangelii nadziei. Tak Jan Paweł II definiuje to w swojej adhortacji apostolskiej Kościoła w Europie: «Wraz z całym Kościołem zachęcam moich braci i siostry w wierze, do nieustannego i ufnego otwarcia się na Chrystusa i poddanie się odnowie w Nim, z siłami pokoju i miłości głosząc wszystkim ludziom dobrej woli, że kto odnajduje Pana poznaje Prawdę, odkrywa Życie i rozpoznaje Drogę, która do niego prowadzi».

Oby dziś, w tą sobotę, Dziewica Maryja, Matka nadziei, pomogła nam naprawdę odkryć Jezusa i dać naszym braciom dobre świadectwo o Nim.

Kto ma uszy, niechaj słucha!

Tekst Ewangelii (Mt 13,36-43): Wtedy odprawił tłumy i wrócił do domu. Tam przystąpili do Niego uczniowie i prosili Go: «Wyjaśnij nam przypowieść o chwaście!» On odpowiedział: «Tym, który sieje dobre nasienie, jest Syn Człowieczy. Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie królestwa, chwastem zaś synowie Złego. Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł; żniwem jest koniec świata, a żeńcami są aniołowie.

Jak więc zbiera się chwast i spala ogniem, tak będzie przy końcu świata. Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego. Kto ma uszy, niechaj słucha!


Komentarz: Rev. D. Iñaki BALLBÉ i Turu (Terrassa, Barcelona, Hiszpania)

«Wyjaśnij nam przypowieść o chwaście»

Dzisiaj, za pomocą przypowieści o chwaście i pszenicy Kościół zaprasza nas do rozważania na temat współistnienia dobra i zła. Dobra i zła w naszych sercach, dobra i zła, które widzimy w innych i które widoczne jest w świecie.

«Wyjaśnij nam przypowieść» (Mt 13,36) – proszą Jezusa jego uczniowie. Także my dziś możemy więcej uwagi poświęcić naszej osobistej modlitwie, naszej codziennej relacji z Bogiem. — Panie, moglibyśmy rzec, wyjaśnij mi, dlaczego nie pogłębiam mojego życia wewnętrznego. Wyjaśnij mi, jak mogę być Ci bardziej wierny, jak mogę szukać Cię w mojej pracy lub w doświadczeniu, którego nie rozumiem i nie chcę. Jak mogę zostać wykwalifikowanym apostołem. Tym właśnie jest modlitwa, proszeniem Boga o “wyjaśnienia”. A jaka jest moja modlitwa? Czy jest szczera?, czy jest nieprzerwana?, czy jest ufna?

Jezus Chrystus zaprasza nas do tego, by mieć oczy zwrócone ku Niebu, naszemu wiecznemu domowi. Przeważnie żyjemy w zwariowanym pośpiechu i prawie nigdy nie zatrzymujemy się, by pomyśleć, że pewnego dnia, wcześniej czy później – nie wiemy kiedy, będziemy musieli zdać sprawę Bogu z naszego życia, z tego, jak zaowocowały dary, które nam ofiarował. I Pan nam mówi, że na końcu czasów odbędzie się żniwo. Na niebo mamy zasłużyć tutaj na ziemi, dzień po dniu, bez czekania na sytuacje, które być może nigdy nie nastąpią. Mamy bohatersko przeżywać to, co zwyczajne, to wszystko, co z pozoru nie wydaje się niezwykłe ani wieczne. Żyć myśląc o wieczności i pomagać innym też tak myśleć!: paradoksalnie, «wysila się, by nie umrzeć ten człowiek, który ma umrzeć; i nie wysila się, by nie grzeszyć ten człowiek, który ma żyć wiecznie» (Święty Julian z Toledo).

Zbierzemy to, co zasialiśmy. Trzeba walczyć codziennie o 100%. A kiedy Bóg nas wezwie, abyśmy pokazali mu ręce pełne aktów wiary, nadziei i miłości. I oby się uobecniały w małych rzeczach i małych zwycięstwach, które codziennie przeżywane, czynią nas bardziej chrześcijanami, bardziej świętymi i bardziej ludzkimi.

Rabbuni

Tekst Ewangelii (J 20,1-2.11-18): A pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu. Pobiegła więc i przybyła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus kochał, i rzekła do nich: «Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono».

Maria Magdalena natomiast stała przed grobem płacząc. A kiedy [tak] płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa – jednego w miejscu głowy, drugiego w miejscu nóg. I rzekli do niej: «Niewiasto, czemu płaczesz?» Odpowiedziała im: «Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono». Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł do niej Jezus: «Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?» Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: «Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę». Jezus rzekł do niej: «Mario!» A ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: «Rabbuni», to znaczy: Nauczycielu! Rzekł do niej Jezus: «Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: „Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego”». Poszła Maria Magdalena oznajmiając uczniom: «Widziałam Pana i to mi powiedział».


Komentarz: Rev. D. Albert SOLS i Lúcia (Barcelona, Hiszpania)

«Poszła Maria Magdalena oznajmiając uczniom: Widziałam Pana i to mi powiedział»

Dzisiaj obchodzimy święto Marii Magdaleny. Zazwyczaj w młodości mamy taki film, który nas pasjonuje i identyfikujemy się z którymś z jego bohaterów. My chrześcijanie powinniśmy być zawsze młodzi w tym znaczeniu wobec życia Jezusa z Nazaretu i umieć utożsamić się z tą wielką kobietą, o której mowa w Ewangelii, Marią Magdaleną. Podążała drogami Jezusa, usłyszała Jego Słowo. Chrystus umiał odpowiedzieć i przyznał jej historyczny przywilej pierwszej osoby, która przekazała fakt zmartwychwstania.

Ewangelista mówi, że w pierwszym momencie nie rozpoznała Go, lecz pomyliła z ogrodnikiem. Ale kiedy Pan zawołał ją po imieniu: «Mario», być może ze względu na specyficzny sposób w jaki to powiedział, ta święta kobieta nie wahała się ani chwilę, «A ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: «Rabbuni», to znaczy: Nauczycielu!» (J 20,16). Po spotkaniu z Jezusem, była pierwszą osobą, która pobiegła opowiedzieć o tym innym uczniom: «Poszła Maria Magdalena oznajmiając uczniom: ’Widziałam Pana i to mi powiedział’». (J 20,18).

Chrześcijanin, który w codziennym programie życia dba o relację z Chrystusem i w Eucharystii oddaje się przez chwilę modlitwie kontemplacyjnej, kultywuje częste czytanie Ewangelii Jezusa, także będzie miał przywilej usłyszenia osobistego wołania Pana. To ten sam Chrystus, który wzywa każdego nas po imieniu i zachęca do dalszego kroczenia drogą świętości.

«Modlitwa to rozmowa z Bogiem: kontemplacja dla tych, którzy się rozpraszają, pewność rzeczy, których się spodziewamy, status i honor równy Aniołom, postęp i wzrost dóbr, odkupienie grzechów, lekarstwo na zło, owoc obecnych dóbr, gwarancja przyszłych dóbr» (św. Grzegorz z Nyssy).

Mówmy Panu:  — Jezu, żeby moja przyjaźń z Tobą była tak silna i tak głęboka, żebym jak Maria Magdalena, był w stanie rozpoznać Cię w moim życiu.

Wam dano poznać tajemnice

Tekst Ewangelii (Mt 13,10-17): Przystąpili do Niego uczniowie i zapytali: «Dlaczego w przypowieściach mówisz do nich?» On im odpowiedział: «Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano. Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją. Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza: Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił.

Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Bo zaprawdę, powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli.


Komentarz: Rev. D. Manel MALLOL Pratginestós (Terrassa, Barcelona, Hiszpania)

«Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą»

Dzisiaj, wspominamy “pochwałę” kierowaną przez Jezusa do tych, którzy zbierali się wokół Niego: «szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą» (Mt 13,16). I zastanawiamy się: czy te słowa Jezusa skierowane są i do nas, czy tylko do tych, którzy widzieli i słyszeli Go bezpośrednio? Wydaje się, że szczęśliwi są oni, bo mieli szczęście żyć z Jezusem, pozostawać fizycznie i zauważalnie u Jego boku. A my możemy zaliczyć się między sprawiedliwymi i prorokami — nie będąc sprawiedliwymi ani prorokami — bo chcielibyśmy zobaczyć i usłyszeć.

Nie należy jednak zapominać, że Pan odnosi się do sprawiedliwych i proroków przed Jego przyjściem, przed Jego objawieniem: «zaprawdę, powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli » (Mt 13,17 ). Wraz z Nim przychodzi pełnia czasu, i my jesteśmy w tej pełni, jesteśmy już w czasach Chrystusa, w czasach zbawienia. To prawda, że nie widzieliśmy Jezusa naszymi własnymi oczami, ale poznaliśmy Go i poznajemy. I nie słyszeliśmy Jego głosu naszymi uszami, ale usłyszeliśmy i słuchamy Jego słów. Poznanie które nam daje wiara, mimo że niezauważalne, to jest prawdziwa wiedza, stawia nas w kontakcie z prawdą, a więc daje nam szczęście i radość.

Dziękujmy za naszą chrześcijańską wiarę, cieszmy się nią. Starajmy się, aby nasz kontakt z Jezusem nie był zdystansowany ale bliski, jak Jego uczniów, którzy z Nim byli, widzieli i słyszeli. Nie patrzmy na Jezusa idąc od obecnej chwili w przeszłość, ale z teraźniejszości w teraźniejszość, bądźmy naprawdę w Jego czasie, czasie, który nigdy się nie kończy. Modlitwa — rozmawiać z Bogiem — i Eucharystia —przyjmować Go— zapewniają nam tą bliskość z Nim i czynią nas naprawdę szczęśliwymi mogąc patrzeć na Niego oczami i uszami wiary. «Przyjmij więc obraz Boga stracony przez twe złe uczynki» (św. Augustyn).

Kto pełni wolę Ojca mojego…

Tekst Ewangelii (Mt 12,46-50): Gdy jeszcze przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim mówić. Ktoś rzekł do Niego: «Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą mówić z Tobą». Lecz On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: «Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?» I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką».


Komentarz: + P. Pere SUÑER i Puig SJ (Barcelona, Hiszpania)

«Kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest (…) matką»

Dzisiaj, Ewangelia przedstawia nam na początek zaskakujące pytanie Jezusa: «Kto jest moją matką» (Mt 12,48). Wydaje się, że Pan przyjmuje pogardliwą postawę wobec Maryi. Nic podobnego – Jezus chce jasno pokazać, że w jego oczach – oczach Boga! – o wartości osoby nie decydują więzy ciała i prawo krwi, lecz duchowa predyspozycja do przyjęcia woli Boga: «Wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: ‘Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten mi jest bratem, siostrą i matką’» (Mt 12,49-50). W tym momencie było wolą Boga, aby On ewangelizował tych, którzy go słuchali i aby oni Go rzeczywiście słuchali. Ta racja, jakby nie była zadziwiająca, jest ponad wszystkie inne wartości. Jezus opuścił Maryję, by czynić wolę Ojca i głosić z dala od domu.

Ale któż inny niż Maryja był bardziej zdolny, by realizować wolę Boga? «Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!» (Łk 1,38). Święty Augustyn twierdził, że Maryja najpierw z posłuszeństwa przyjęła w duchu słowo Boga, a dopiero potem je poczęła w łonie przez Wcielenie.

A innymi słowami: Bóg kocha nas w miarę naszej świętości. Maryja jest najświętsza i dlatego najbardziej ukochana. Bycie świętym nie jest przyczyną dla miłości Boga. Odwrotnie, Bóg nas kocha i dlatego czyni nas świętymi. Pan Bóg jest zawsze pierwszy w miłości. (cf. 1J 4,10). Maryja uczy nas tego słowami: «Wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej» (Łk 1,48). W oczach Boga jesteśmy mali; lecz On pragnie nas wywyższyć i uświęcić.

 

A potrzeba mało

Tekst Ewangelii (Łk 10,38-42): W dalszej ich podróży przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: «Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła». A Pan jej odpowiedział: «Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba <mało albo>tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona».


Komentarz: Rev. D. Bernat GIMENO i Capín (Barcelona, Hiszpania)

«A potrzeba mało [tylko jednego]»

 

Dzisiaj widzimy Jezusa boskiego i ludzkiego: jest zmęczony podróżą i zatrzymuje się u pewnej rodziny, którą bardzo kocha, w Betanii. Przy okazji pokazuje nam, co tak naprawdę jest “najważniejsze”.

W postawie dwóch sióstr widoczne są dwa sposoby przeżywania chrześcijańskiego powołania: życie aktywne i życie kontemplacyjne. Maria, «siedząca u nóg Pana»; Marta, uwijająca się koło rozmaitych posług i zajęć, zawsze usłużna i zadowolona, ale zmęczona (cf. Łk 10,39-40.42). —«Spokojnie», mówi jej Jezus, «ważne jest to, co robisz, ale potrzebujesz odpoczynku, a ważniejsze jest nawet to, abyś odpoczęła przy Mnie, patrząc i słuchając Mnie». Mamy integrować oba te modele życia chrześcijańskiego: żyć jak Marta i jak Maria. Mamy być uważni na Słowo Boże i czujni, ponieważ ruch i hałas codziennych dni często zakrywa obecność Boga. Życie i moc chrześcijanina trwają i wzrastają tylko dzięki włączeniu w prawdziwą winorośl, z której płynie życie, miłość, chęć podążania naprzód… i bez oglądania się za siebie.

Więszkość z nas jest powołana przez Boga do bycia jak “Marta”. Nie możemy jednak zapomnieć, że Pan pragnie dla nas stawania się coraz bardziej jak “Maria”. Jezus Chrystus nas także wezwał, byśmy “obrali najlepszą cząstkę” i nie pozwolili jej sobie nikomu odebrać.

On przypomina nam, że nie jest najważniejsze to, co możemy uczynić, ale Słowo Boga, które oświetla nasze życie i w ten sposób, dzięki Duchowi Świętemu, nasze dzieła będą nasycone miłością.

Odpoczynek w Bogu jest możliwy tylko wtedy, kiedy doświadczamy Jego prawdziwej obecności w Eucharystii. Modlitwa przed tabernakulum!: oto największy skarb dla nas chrześcijan. Wspomnijmy słowa ostatniej encykliki Św. Jana Pawła II: O Eucharystii w życiu Kościoła. Pan ma nam wiele do powiedzenia, więcej niż przypuszczamy. Szukajmy więc momentów ciszy i pokoju, aby Go spotykać i w Nim na nowo odnaleźć siebie samych. Jezus Chrystus zaprasza nas dziś do dokonania wyboru «najlepszej cząstki» (Łk 10,42).

Chcielibyśmy jakiś znak widzieć od Ciebie

Tekst Ewangelii (Mt 12,38-42): Wówczas rzekli do Niego niektórzy z uczonych w Piśmie i faryzeuszów: «Nauczycielu, chcielibyśmy jakiś znak widzieć od Ciebie». Lecz On im odpowiedział: «Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza. Albowiem jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi. Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni wskutek nawoływania Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz. Królowa z Południa powstanie na sądzie przeciw temu plemieniu i potępi je; ponieważ ona z krańców ziemi przybyła słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon.


Komentarz: + Rev. D. Lluís ROQUÉ i Roqué (Manresa, Barcelona, Hiszpania)

«Nauczycielu, chcielibyśmy jakiś znak widzieć od Ciebie»

Dzisiaj kontemplujemy w Ewangelii niektórych nauczycieli Prawa i faryzeuszy liczących na to, że Jezus potwierdzi Swoje boskie pochodzenie jakimś cudownym znakiem (por. Mt 12,38). Dokonał już wielu, wystarczająco, aby potwierdzić nie tylko że pochodzi od Boga, ale że jest Bogiem. Ale pomimo licznych cudów, nie wystarczało im: nie ważne ile by dokonał, nie uwierzyliby.

Jezus, w proroczym tonie, korzystając z cudownego znaku Starego Testamentu, ogłasza Swą śmierć, pogrzeb i zmartwychwstanie: «Albowiem jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi» (Mt 12,40), wychodząc stamtąd pełen życia.

Ci z Niniwy, przez nawrócenie i pokutę, odzyskali swoją przyjaźń z Bogiem. My także, przez nawrócenie, pokutę i chrzest zostaliśmy pogrzebani z Chrystusem, i żyjemy dla Niego i w Nim, teraz i na zawsze, zrobiwszy prawdziwy krok “paschalny”: przejście ze śmierci do życia, z grzechu do łaski. Uwolnieni z niewoli szatana, stajemy się dziećmi Bożymi. To “wielki cud”, który ilustruje naszą wiarę i nadzieję do życia miłując jak Bóg chciał, aby w pełni posiąść Boga Miłości.

Wielki cud, zarówno ten Wielkanocny Jezusa, jak i ten nasz przez chrzest. Nikt go nie widział, bo Jezus wyszedł z grobu, pełen życia, i my z grzechu, pełni boskiego życia. Wierzymy i żyjemy unikając popadania w niewiarę tych, którzy chcą zobaczyć, aby uwierzyć, lub tych, którzy chcieliby Kościół bez tej nieprzejrzystości ludzi, którzy go tworzymy. Niech nam starczy fakt Wielkanocny Chrystusa, który tak głęboko dotyka wszystkich ludzi i całego stworzenia, i jest powodem tylu “cudów łaski”.

Dziewica Maryja zaufała Słowu Bożemu, i nie musiała biec do grobu, aby namaścić ciało swego Syna, i aby sprawdzić pusty grób: po prostu uwierzyła i “zobaczyła”.

Uzdrowił ich wszystkich

Tekst Ewangelii (Mt 12,14-21): Faryzeusze zaś wyszli i odbyli naradę przeciw Niemu, w jaki sposób Go zgładzić. Gdy się Jezus dowiedział o tym, oddalił się stamtąd. A wielu poszło za Nim i uzdrowił ich wszystkich. Lecz im surowo zabronił, żeby Go nie ujawniali. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: Oto mój Sługa; którego wybrałem, Umiłowany mój, w którym moje serce ma upodobanie. Położę ducha mojego na Nim, a On zapowie prawo narodom.
Nie będzie się spierał ani krzyczał, i nikt nie usłyszy na ulicach Jego głosu. Trzciny zgniecionej nie złamie ani knota tlejącego nie dogasi, aż zwycięsko sąd przeprowadzi. W Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą.


Komentarz: + Fray Josep Mª MASSANA i Mola OFM (Barcelona, Hiszpania)

«Uzdrowił ich wszystkich»

Dzisiejsze czytanie Ewangelii ma podwójne znaczenie. Z jednej strony, Jezus we wspaniałym zaproszeniu wzywa nas do naśladowania Go: «A wielu poszło za Nim i uzdrowił ich wszystkich» (Mt 12,15). Jeśli pójdziemy za Nim znajdziemy sposób na trudności jakie pojawiają się na naszej drodze, jak ostatnio nam przypomniano: «Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię» (Mt 11,28). Z drugiej strony, ukazuje się nam wartość cichej miłości: «Nie będzie się spierał ani krzyczał» (Mt 12,19).

On wie, że jesteśmy przytłoczeni i zmęczeni ciężarem naszych słabości fizycznych i charakteru…i tym nieoczekiwanym krzyżem, który nas nawiedził z całą swą surowością, przez nieporozumienia, rozczarowania, smutki. W rzeczywistości «odbyli naradę przeciw Niemu, w jaki sposób Go zgładzić» (Mt 12,14) i…my, którzy wiemy, że uczeń nie jest większy od swego mistrza (por. Mt 10,24), musimy mieć świadomość, że także będziemy cierpieć nieporozumienia i prześladowania.

To wszystko tworzy tobół, który ciąży na nas, belę która przygniata. I czujemy jakby Jezus mówił nam: «Zostaw twoją belę u moich nóg, ja sie nią zajmę; daj mi ten ciężar, który cię przytłacza, ja go wezmę; zrzuć swoje obawy i daj mi je… ».

To zabawne: Jezus zaprasza nas do pozostawienia naszego ciężaru, ale oferuje nam inny: Jego jarzmo, z obietnicą, tak tak, że jest miękkie i lekkie. Chce nam pokazać, że nie możemy iść przez życie bez ciężaru. Jakiś ciężar musimy nieść. Ale niech nie będzie to nasz tobół pełen rzeczy materialnych; niech to będzie Jego ciężar, który nie przytłacza.

W Afryce, matki i starsze siostry noszą dzieci na plecach. Raz pewien misjonarz zobaczył dziewczynę niosącą swego brata … Powiedział: «Nie sądzisz, że jest zbyt ciężki dla ciebie?». Ona odpowiedziała mu bez namysłu: «To nie jest ciężar, to mój młodszy brat i go kocham». Miłość, i jarzmo Jezusa, nie tylko nie są ciężkie, ale uwalniają nas od wszystkiego, co nas gnębi.

Chcę raczej miłosierdzia

Tekst Ewangelii (Mt 12,1-8): Pewnego razu Jezus przechodził w szabat wśród zbóż. Uczniowie Jego, odczuwając głód, zaczęli zrywać kłosy i jeść. Gdy to ujrzeli faryzeusze, rzekli Mu: «Oto Twoi uczniowie czynią to, czego nie wolno czynić w szabat». A On im odpowiedział: «Nie czytaliście, co uczynił Dawid, gdy był głodny, on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego i jadł chleby pokładne, których nie było wolno jeść jemu ani jego towarzyszom, tylko samym kapłanom? Albo nie czytaliście w Prawie, że w dzień szabatu kapłani naruszają w świątyni spoczynek szabatu, a są bez winy? Oto powiadam wam: Tu jest coś większego niż świątynia. Gdybyście zrozumieli, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary, nie potępialibyście niewinnych. Albowiem Syn Człowieczy jest Panem szabatu».


Komentarz: Rev. D. Josep RIBOT i Margarit (Tarragona, Hiszpania)

«Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary»

Dzisiaj Pan podchodzi do zbioru twego życia, aby zebrać owoce świętości. Znajdzie miłość, miłość do Boga i bliźnich? Jezus, który koryguje skrupulatną kazuistykę rabinów, która nie podtrzymywała prawa odpoczynku w szabacie: będzie zmuszony przypomnieć ci, że chodzi Mu tylko o twoje serce, twoją zdolność do miłości?

«Oto Twoi uczniowie czynią to, czego nie wolno czynić w szabat» (Mt 12,2). I co niesamowite to to, że powiedzieli to z przekonaniem. Jak zakazać czynienia dobra, stale? Coś przypomina ci, że nie ma powodu, by nie pomagać innym. Prawdziwa miłość szanuje wymagania sprawiedliwości, unikając arbitralności czy kaprysów, ale zapobiega rygorowi, który zabija ducha prawa Bożego, który jest nieprzerwanym zaproszeniem do miłości, dania siebie innym.

«Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary» (Mt 12,7). Powtórz to wielokrotnie, aby siię zapisało w twoim sercu: Bóg, bogaty w miłosierdzie, chce nas miłosiernych. «Jak blisko jest Bóg tego, kto wyznaje swoje miłosierdzie! Tak; Bóg nie oddala się od skruszonego serca» (św. Augustyn). I jak daleko jesteś od Boga, gdy pozwalasz, by twoje serce twardniało jak kamień!

Jezus oskarżył faryzeuszy o kazanie niewinnych. Poważne oskarżenie. I ty? Czy naprawdę interesujesz się sprawami innych? Czy sądzisz ich z miłością, sympatią, jak ktoś kto sądzi przyjaciela lub brata? Postaraj się nie tracić kierunku, w który zmierza twoje życie.

Poproś Dziewicę Maryję by uczyniła cię miłosiernym, byś umiał wybaczać. Bądź życzliwy. A jeśli znajdziesz w twoim życiu jakiś szczegół, który zakłóca tą dyspozycję, teraz jest dobry moment, by to naprawić, sformułować jakiś prężny cel.

 

Przyjdźcie do Mnie wszyscy

Tekst Ewangelii (Mt 11,28-30): Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie».


Komentarz: P. Julio César RAMOS González SDB (Mendoza, Argentyna)

«Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię»

Dzisiaj, wobec świata, który zdecydował odwrócić się od Boga plecami, wobec świata wrogiego wszystkiemu, co chrześcijańskie, słuchać Jezusa (czyli Tego, który mówi do nas w liturgii lub w osobistej lekturze Słowa), jest pocieszeniem, radością i nadzieją w codziennych walkach: «Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni jesteście (…), a ja was pokrzepię» (Mt 11,28).

Pocieszeniem, ponieważ te słowa zawierają obietnicę ulgi, pochodzącej z miłości Boga. Radością, bo sprawiają, że serce będzie manifestować w życiu wiarę w tę obietnicę. Nadzieją, ponieważ w naszej wędrówce przez świat tak nastawiony przeciwko Bogu i ludziom, my, którzy wierzymy w Chrystusa, wiemy, że nie wszystko się kończy, ale że wiele „końców” było „początkami” czegoś o wiele lepszego, tak jak pokazało nam Jego zmartwychwstanie.

Naszym celem, na początek zmian w Bożej miłości, jest ciągłe trwanie z Chrystusem. Naszą metą jest iść niezawodnie ku miłości Chrystusa, ku “jarzmu” prawa, które nie opiera się na ograniczonych chęciach ludzkich, ale na wiecznej Bożej woli zbawienia.

W tym znaczeniu powie nam Benedykt XVI w jednej ze swoich Katechez: «Bóg ma pewną wolę wobec nas i dla nas, i powinna ona przemienić się w to, czego chcemy i czym jesteśmy. Istota nieba opiera się na tym, by wola Boża była wypełniana bez zastrzeżeń, lub innymi słowy, tam gdzie spełnia się wola Boża, tam jest niebo. Jezus sam jest „niebem”, w najgłębszym i najprawdziwszym znaczeniu tego słowa, jest On tym, w którym i przez którego wypełnia się całkowicie wola Boga. Nasza wola oddala nas od Boga i czyni nas zwykłą „ziemią”. Ale On nas akceptuje, przyciąga nas ku Sobie i, w jedności z Nim, uczymy się woli Boga». Niech więc tak będzie.

Biada tobie

Tekst Ewangelii (Mt 11,20-24): Wtedy począł czynić wyrzuty miastom, w których najwięcej Jego cudów się dokonało, że się nie nawróciły. «Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno w worze i w popiele by się nawróciły. Toteż powiadam wam: Tyrowi i Sydonowi lżej będzie w dzień sądu niż wam. A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz. Bo gdyby w Sodomie działy się cuda, które się w tobie dokonały, zostałaby aż do dnia dzisiejszego. Toteż powiadam wam: Ziemi sodomskiej lżej będzie w dzień sądu niż tobie».


Komentarz: Rev. D. Pedro-José YNARAJA i Díaz (El Montanyà, Barcelona, Hiszpania)

«Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido!»

Dzisiaj, Ewangelia opowiada nam o historycznym sądzie Boga nad Korozain, Kafarnaum i innymi miastami: «Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i w Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno (…) by się nawróciły» (Mt 11,21). Czytając ten fragment, medytowałem nad czarnymi ruinami owych miast, bo tylko tyle z nich pozostało. Moja refleksja nie zaowocowała radością z powodu upadku, jaki był ich udziałem. Myślałem: w naszych społecznościach, w naszych dzielnicach, w naszych domach… przez nie także przeszedł Pan i… czy ktoś zwrócił na niego uwagę? Czy zwróciłem na niego uwagę ja?

Z kamieniem w ręku, powiedziałem sobie: coś takiego jak te ruiny pozostanie z mojej historycznej egzystencji, jeśli nie przeżyję odpowiedzialnie wizyty Pana. Wspomniałem słowa wielkiego hiszpańskiego poety: «Duszo, zbliż się do okna: zobaczysz z jaką miłością wytrwale cię woła» i zawstydzony przyznaję, że ja też powiedziałem: «Jutro mu otworzymy… aby to samo powtórzyć jutro» (Lope de Vega).

Kiedy przechadzam się po nieludzkich ulicach naszych “miast-sypialni”, myślę sobie: co można zrobić wśród ich mieszkańców, z którymi nie jestem w stanie nawet nawiązać dialogu, z którymi nie mogę podzielić się moimi nadziejami, którym nie jestem w stanie przekazać miłości Bożej? Wspominam wtedy hasło, które wybrał sobie św. Franciszek Salezy, gdy został wybrany na biskupa Genewy, będącej sercem Reformy protestanckiej w owych czasach: «Trzeba rozkwitać tam, gdzie Bóg nas zasadził». I jeśli, z kamieniem w jednej ręce zastanawiałem się nad surową karą Bożą, która może na mnie spaść, w innych chwilach – trzymając leśny kwiatek, wyrosły pomiędzy chwastami i nawozem w wysokich górach – myślę sobie, że nie mogę tracić Nadziei. Muszę odpowiedzieć na dobroć, którą Bóg mi okazał i w ten sposób ta odrobina hojności, złożonej w sercu człowieka, którego pozdrowię, uważne spojrzenie na tego, który prosi mnie o informację, uśmiech skierowany ku temu, który ustępuje mi przejścia, rozkwitną i zaowocują w przyszłości. A ludzie w naszym otoczeniu nie stracą Wiary.

 

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com